czwartek, 23 października 2014

byle do weekendu ..

Stało się! Zaliczka wpłacona! Jedziemy! Nasz pierwszy rodzinny wyjazd. Tylko mama, tata i dziecko. Jeszcze 2 dni. Do tej pory jedynie krótkie wypady do rodziny, znajomych, w plener. Tym razem jedziemy na caluśkie 2 dni i jedną noc. Jestem taka podekscytowana, a jednocześnie pełna obaw, jak ten nasz mały cud to zniesie, nie podróż, bo podróż niedaleka, ale cały pobyt. Miejsce docelowe to Szczawnica, miejscowość z dzieciństwa. Ja ją tak kojarzę, mąż bywał tam częściej. To jego pomysł, w pełni przeze mnie zaakceptowany. Miejscowość uzdrowiskowa, gdzie można pooddychać pełną piersią, dookoła roztaczają się piękne Pieniny. Do dziś pamiętam spływ Przełomem Dunajca. Nawet taką fotkę mam z siostrą i tatą w genialnym kapeluszu góralskim z piórem, pamiętam że byłam pod ogromnym jego wrażeniem. Dookoła parki, alejki, mnóstwo przepięknych miejsc, czekają nas spacery, spacery i jeszcze raz spacery, pod warunkiem, że.. pogoda się uda. Według pogodynki zaaplikowanej w mojej komórce ma się udać :-) A co jeśli nie... wybraliśmy przepiękny hotel Spa Budowlani z trzema gwiazdkami, jak to powiedział mój mąż, cytuje "jak szaleć to szaleć". Prawdą jest, że zwykle wybieraliśmy hotele o niskim standardzie, pensjonaty, miejsca noclegowe. Ot przespać się i tyle. Tym razem postawiliśmy na wyższy standard. Zależało nam na czajniku i lodówce w pokoju. Rano mleko, kaszka, wodę i herbatkę na drogę trzeba przygotować. W hotelu opieka medyczna.. a jesli się pogoda nie uda uzdrawiać się będziemy w spa lub na basenie. Na zmianę oczywiście. Jak szaleć to szaleć przecież :-) Pogoda niech sobie grymasi, nam i tak nie zepsuje tego tak cudownie zapowiadającego się weekendu, bo będziemy wszyscy razem, a to nam do szczęścia wystarczy. Z innej beczki propos mężusia. Zabawny epizod z wczorajszego wieczora:
Mąż: Dziubek zrobisz mi kanapki do pracy?
Żona: Zrobię.
Mąż: To z podwójnym masłem proszę! :-) 


1 komentarz: